piątek, 17 października 2014

Jesień...

Jesień...
Podobno najpiękniejsza z pór roku. "Złota polska jesień"... Tak pięknie o niej mówimy, a jak już przychodzi to marudzimy, a to za zimno, a to słońca nie ma, a to znowu jesteśmy chorzy, bo chodziliśmy bez czapki. 
Ja w naszą jesień, teoretycznie weszłam chora, a praktycznie to cudowna pora roku jeszcze do mnie nie zawitała. Jest ciepło, brak porannego chłodu, kiedy wychodzę z domu i brak kolorowych liści. U mnie na podwórku tylko jedno drzewko jest piękne kolorowe, pozostałe już nie mają liści, albo liście są szare.
A kiedy ruszam się raptem 5 km od swojego domu, widzę cudowne kolorowe drzewa, które zachwycają. Dziś byłam w kościele i kiedy wracałam podziwiałam kolorowe liście na drzewach. Nie wiem czy moje miasteczko to jesień omija czy po prostu to przegapiłam chorując.
Dziś kiedy wychodziliśmy na w-f biegać na 100 metrów, pod nogami mieniły się piękne kolorowe liście w kolorze złotym... a gdy weszłam do siebie na podwórko i zobaczyłam wiśnie na której nie ma już liści i te paskudne siwe liści już mi się odechciało. Poza tym wracanie w krótkim rękawku, z kurtką w ręku, też nie pasuje mi do jesieni. I bieganie na dworze, też mi się nie uśmiecha w środku października!
Co z tego, że na dworze robi się ciemno o 18, jak i tak jest ciepło jak w wakacje? Chyba nikomu się nie podoba taka pogoda...

A u was jaka pogoda?

Och tak, wiem jest późno... I nie było posta w tamten piątek, ale obecnie romansuję z historią i nie mam czasu na nic... Przepraszam..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz